"Oto skarb Kościoła, serce świata, zadatek celu, do którego każdy człowiek, nawet nieświadomie, podąża." (JPII, EE 59)
Wśród różnych celów, wyznaczanych sobie przez ludzi: szkoła, praca, rodzina, itp., jest także oststeczne powołanie: niebo. Tradycha chrześcijańska uczy wiernych dzień śmierci nazywać dniem narodzin dla wieczności. Jest śmierć. Jest sąd szczegółowy. Jest niebo. Jest czyściec. Jest piekło. Niebo jest realizacją najgłębszych pragnień całego życia. Umierający w łasce i przyjaźni z Bogiem a nie oczyszczeni doświadczają czyśćca. Nasze jałmużny, posty, modlitwy ofiarowane za nich, są wielką pomocą. To ważne. Nauczanie Kościoła o piekle nie ma na celu straszenia lecz jest wezwaniem do odpowiedzialności; w myśl maksymy: "Cokolwiek czynisz, czyń rozważnie i patrz końca" (Sokrates).
Ważna także jest nasza obecnośćprzy umierających. Warto towarzyszyć im modlitwą, np. czytając opisy Męki Pańskiej, Psalmy, odmawiając Koronkę do Miłosierdzia Bożego.
Dobrym przykładem jest tu odejście św. Marcina z Tours:
"Marcin na długo wcześniej znał dzień swojej śmierci i zapowiadał braciom, że bliskie już jest jego rozłączenie z ciałem. Tymczasem wynikła potrzeba udania się do diecezji Candes, ponieważ duchowni tego kościoła poróżnili się między sobą. Marcin pragnął przywrócić tam pokój. Choć dobrze wiedział o zbliżającym się końcu, nie powstrzymało go to jednak przed podróżą dla załatwienia tego rodzaju sprawy. Sądził, że będzie to szczęśliwym dopełnieniem cnót, jeśli pozostawi Kościołowi na nowo odzyskany spokój.
Przez jakiś czas pozostawał w tej miejscowości, albo raczej kościele, do którego zaszedł. Po przywróceniu pokoju wśród duchowieństwa, kiedy zamierzał już powrócić do klasztoru, nagle zaczął opadać z sił. Zwołał więc braci i oświadczył, że chwila jego śmierć jest blisko. Wtedy to żałość i płacz ogarnęły wszystkich i wszyscy wśród łez wołali jednogłośnie: "Dlaczego nas opuszczasz, ojcze? Komu zostawiasz nas strapionych? Do twej owczarni wtargną wilki drapieżne; skoro zabraknie pasterza, któż nas obroni przed ich atakami? Wiemy, że pragniesz być z Chrystusem, ale twoja nagroda jest pewna i nie zmniejszy się na skutek zwłoki; ulituj się raczej nad tymi, których pozostawiasz".
Wtedy Marcin, wzruszony łzami - ponieważ zawsze był zjednoczony z Panem przez serdeczne miłosierdzie - zapłakał, i zwróciwszy się do Pana, tyle tylko odpowiedział płaczącym: "Panie, jeśli jeszcze potrzebny jestem Twemu ludowi, nie wzbraniam się przed pracą. Niech się dzieje wola Twoja".
Jakże niezwykły człowiek! Niezwyciężony przez trudy, niezwyciężalny nawet przez śmierć. Nie skłaniał się ani w jedną, ani w drugą stronę: śmierci się nie lękał, przed życiem się nie wzbraniał. Podniósłszy oczy i ręce ku niebu, nie odrywał od modlitwy niestrudzonego ducha. Kapłani, którzy zebrali się wokół niego, prosili, aby ulżył ciału kładąc się na bok. On jednak odpowiedział: "Pozwólcie mi, bracia, pozwólcie patrzeć raczej w niebo niż na ziemię, aby moja dusza, która ma wyruszyć do Pana, przyjęła właściwy kierunek". To powiedziawszy, ujrzał stojącego obok szatana. Wtedy rzekł: "Na co czekasz, krwawa bestio? We mnie niczego nie znajdziesz, przeklęty; mnie przyjmie łono Abrahama".
Z tymi słowami oddał ducha niebu. Szczęśliwy Marcin zostaje przyjęty na łono Abrahama, Marcin ubogi i pokorny wstępuje do nieba jako bogaty."
(Sulpicjusz Sewer, Listy, 3,6.9-10.11.14-17.21)