"Do dziś nie wiadomo jaką funkcję i pseudonim posiadał ks. Pawłowski. Wszystko wskazuje o jego wysokiej pozycji w konspiracji. Wtedy należało jednak wiedzieć jak najmniej i bezpieczniej było o nic nie pytać. Przyjęty do Związku Walki Zbrojnej, do którego prawdopodobnie należał ks. Józef system trójkowy polegał na znajomości tylko dwóch osób z konspiracji. Przynależność do ZWZ pośrednio potwierdza mecenas Leonard Wędrychowski z Kielc, który był świadkiem działalności ks. Józefa w więzieniu kieleckim a potem spotkał go także w obozie w Dachau. Ks. Pawłowski opowiadał mu, że przed jego aresztowaniem zgłosiła się do niego jakaś kobieta, której nazwiska nie przypomina sobie, w obecności drugiej kobiety i albo podała mu jakąś wiadomość, albo prosiła o przekazanie jakiejś wiadomości i o przekazanie jej konspiracyjnej prasy. Zachowanie się tych kobiet ks. Pawłowski uznał za prowokację i miał podejrzenie, że przez te kobiety został wydany, gdyż jak opowiadał sugerowało to samo gestapo w czasie przesłuchiwania go. Wtedy jeszcze nie wiedział, że gestapo pilnie go obserwuje i rozpracowuje. 20 maja 1940 r. na biurku szefa kieleckiego gestapo znalazł się meldunek: "Osoby zaufane, Ewa i Krystyna, doniosły, że dyrektor Seminarium Duchownego Tochowicz, jest członkiem nielegalnej organizacji. Do tej organizacji należy także ks. Pawłowski. Utrzymują łączność ze znajdującymi się w więzieniu Polakami." Przez 7 miesięcy Niemcy rozpracowywali podziemie w Kielcach. 9 i 10 lutego 1941 r. kieleckie gestapo arestowało 86 osób. Obwód ZWZ stracił prawie całą siatkę wywiadu." (s. 17-18)
"Ks. Biskup Majdański daje piękne świadectwo. "Rozmawialiśmy na temat dla nas najważniejszy, mianowicie o możliwościach końca obozowej makabry. Ks. Pawłowski powiedział: "Pan Bóg jest dobry. Z najbardziej beznadziejnych sytuacji znajdzie niespodziewane, radosne wyjście. Zobaczycie, że nie pozwoli nam długo czekać na wyzwolenie." Słowa te uważam za najpiękniejszy przedśmiertny tekst modlitwy i powtarzam je sobie często w myślach."
O ostatnich godzinach obozowego życia ks. Józefa pisze także mecenas Leonard Wędrychowski: "Ks. Pawłowski przez długi czas przebywał w obozie. Dokładnie daty nie pamiętam. Po rannym apelu ks. Pawłowski ubrany w sutannę, z walizeczką albo teczką, w kaloszach, bez butów, z odkrytą głową stał przed wartownią przez cały dzień do wieczornego apelu. W miejscu tym zazwyczaj stały osoby, które były przeznaczone na wolność lub śmierć. W momencie, kiedy przechodziłem przez bramę około południa, ks. Pawłowski na moje skinienie oczyma, jakoby na pytanie, co z nim, pokazał oczyma na niebo. Wiedziałem, że jest źle, że idzie na śmierć." (s. 20)
Jeszcze inny współwięzień ks. Bolesław CHarzewski pisze: "Ks. Pawłowski były Rektor Seminarium Duchownego a mój były profesor przywieziony do Dachau został w lutym 1942 r. zawezwany, niby celem zwolnienia go z obozu. Jak jednak już tego samego dnia naoczni świadkowie zeznawali został zamordowany przez SS za kuchnią obozu przez powieszenie. Jeśli pan porucznik jest kuzynem, to nie wiem czy mam składać wyrazy współczucia po stracie czy raczej gratulacje, że ma w swojej rodzinie świętego męczennika i chlubę całej kieleckiej diecezji." Oficjalny dokument niemiecki wydany 16 września 1943 r. przez Urząd Stanu Cywilnego w Dachau informuje o fakcie śmierci ks. Józefa Pawłowskiego, która nastąpiła 9 stycznia 1942 r. Dokument Polskiego Czerwonego Krzyża wystawiony na prośbę Heleny Pawłowskiej stwierdza, że ks. Pawłowski w tym dniu został zastrzelony za opór przeciw władzom obozowym." (s. 21)
[fragmenty książki: ks. H. Makuła, "Bł. ks. Józef Pawłowski - Syn Ziemi Proszowskiej (1890-1942)", Proszowice 2008]