Z Ewangelii według św. Łukasza (Łk 23, 27-31):
A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: «Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: "Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły". Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?»
Razem z Jezusem jesteśmy na Drodze Krzyżowej i podobnie jak On spotykamy różne osoby. Dzisiaj spotykamy piątą już osobę, pierwszą niewiastę którą jest Weronika. Kim była, co o niej wiemy z Pisma świętego?
Nic. Brak jakichkolwiek informacji o niej. Skąd zatem się wzięła? Spadła z nieba? Poniekąd tak. Dobrzy ludzie wtedy kiedy ich potrzebujemy „spadają nam z nieba”. I pewnie to niebo Jezusowi przysłało tą świętą, dzielną i pobożną kobietę.
Apokryfy mówią, że Św. Weronika była matroną jerozolimską – czyli kobietą starszą, bardzo wpływową i znaczącą w społeczności. Swoje wpływy miała z racji pochodzenia, jak i dobrego zamążpójścia.
Jakie ma zadanie na drodze Jezusa?
Weronika, targana emocjami wybiega z tłumu na ulice, aby zobaczyć niosącego krzyż Jezusa. Widok umęczonego skazańca, padającego pod ciężarem belki wstrząsa nią do tego stopnia, że kobieta wbrew rozsądkowi przeciska się przez tłum, aby ulżyć Mu choć na chwilę w cierpieniu. Możemy wczuć się w jej emocje. Przepychała się przecież przez tłum żołnierzy, którzy poniżali Jezusa i odgradzali Go od ludzi. Z drugiej strony była jeszcze zgraja, która urągała Mu i wyśmiewała Go plując i szydząc. Po za Szymonem nie było tam pozytywnej osoby. Być może Weronika była jedną z towarzyszących Jezusowi kobiet. A może powodowana zwykłą ciekawością chciała zobaczyć skazanego, o którego czynach słyszała.
Do Jego poranionej i ociekającej krwią twarzy przykłada białą chustę. Ktoś powie, Chryste Panie, dziwna ta Weronika, pcha się gdzie nie trzeba, brudzi sobie chustkę i jeszcze prania sobie dodaje, nie ma co robić, dziwna jest! O tak, świat potrzebuje dzisiaj takich dziwnych kobiet, takich Weronik…
Za gest pełen miłosierdzia otrzymała największą nagrodę – odbicie Jego oblicza. Oprócz drzewa Krzyża i chusty nic nie było tak bliskie Chrystusowi.
Imię Weronika; wywodzi się z greckiego: iere eikon - święte oblicze albo z łacińskiego: vera icon - prawdziwy obraz (oblicza Jezusa). Weronika otrzymała prawdziwy obraz Chrystusa, bo się do Niego zbliżyła. Zauważyła Chrystusa, który był obecny na jej drodze życia i wyszła Mu z pomocą. Nie wstydziła się Go. Dla niej Jezus Chrystus jest najważniejszy i to co jest z Nim związane przede wszystkim krzyż.
Różnie możemy podchodzić do znaku krzyża. Miałem ostatnio okazję zapoznać się z życiorysem dwóch biskupów Płockich Apb Antoniego Nowowiejskiego oraz biskupa Leona Wetmańskiego. Zostali zamordowani w obozie w Działdowie w 1941 roku. Wraz z naszym Ks. Józefem Pawłowskim 13 czerwca 1999 roku zostali zaliczenie do grona 108 męczenników II wojny światowej przez Jana Pawła II. Uderza w ich życiorysie niezłomna miłość wobec krzyża.
Pośród codziennych bolesnych doświadczeń doznawanych w obozie śmierci Opatrzność zgotowała Słudze Bożemu najcięższą próbę, którą przeszedł zwycięsko wraz ze swoim Biskupem Pomocniczym. Oto pewnego dnia obydwaj Biskupi zostali brutalnie wzięci do sali tortur znajdującej się w podziemiach budynku obozowego a jeden z hitlerowców bijąc i kopiąc Hierarchów domagał się od nich profanacji /oplucia i podeptania/ znaku krzyża Świętego. Głęboka wiara i niezłomna postawa obydwu Pasterzy Kościoła nakazały im jednoznacznie odrzucić bluźniercze polecenie prześladowcy, co przypłacili dotkliwym biciem.
A ja - czy nie wstydzę się znaku krzyża? Przy kościele, na drodze, nosząc go na swoich piersiach… Czy krzyż jest obecny w moim domu i czy go jeszcze zauważam? W wielu domach katolików, zwłaszcza młodych nie ma już krzyży. Krzyż źle się kojarzy, jakoś tak nie pasuje do nowoczesnych wnętrz. Można pójść dalej: jeśli krzyż został usunięty z mojej ściany, z mojego chrześcijaństwa - to jak na co dzień wygląda moja relacja z Panem Bogiem. W jaki sposób buduję z nim relację? Aby poznać Boga, musimy - jak Weronika – zbliżyć się do niego. Nieraz, jak w przypadku naszej dzisiejszej bohaterki, będzie to spotkanie trudne, spotkanie z cierpieniem. Nie będzie łatwe, ale tylko to co cenne dużo nas kosztuje. Musimy, jak Weronika, schylić się i uklęknąć przed umęczonym Chrystusem obecnym w drugim człowieku. Czy pamiętasz o tym? Tylko tak będziemy mogli zrozumieć mękę naszego Pana – na kolanach. Musimy zatrzymać się, aby zobaczyć Chrystusa. Spotkanie to zaowocuje prawdziwym obliczem Chrystusa, ale już nie na chuście, lecz w naszych sercach. Jest to nagroda, której nikt nam nie odbierze.
Aby to się stało, potrzeba nam odwagi Weroniki. Ona odważyła się pomóc Chrystusowi, a ty - czy odważysz się pomóc bratu, który jest koło ciebie. Być może tak jak Chrystus nie ma już sił, by wołać o pomoc. To twoim zadaniem jest go dostrzec i pomóc tak, jak potrafisz. Nawet najmniejsza pomoc może sprawić, że ten ktoś będzie miał siłę pójść dalej w stronę Golgoty, krzyża, ale i Zmartwychwstania.
Po raz kolejny w naszych rozważaniach pojawia się temat odważnego przyznania się do Chrystusa. To jest bardzo ważne zadanie współczesnego chrześcijanina. Zadanie niełatwe.
Nie możemy się bać przyznać, że Chrystus jest naszym Bogiem, nie możemy odwracać wzroku od Chrystusa eucharystycznego którego kapłan niesie w wiatyku do chorego, ignorować Go, udając że Go nie ma. Chryste już tak się pogubiłem w swojej pysze, ja człowiek XXI wieku że nie zamierzam przed nikim klękać, nawet przed Tobą. Na naszej drodze nie staje wrogi tłum, zabraniający nam zbliżyć się do Jezusa, ale w nas samych często pojawia się bariera. Ona każe schować chustę Weroniki. Zostawić ją dla siebie, żeby przypadkiem się nie zbrudziła, nie zniszczyła. To chęć uniknięcia spotkania z krzyżem. Taka postawa przejawia się w usuwaniu, zakrywaniu znaku krzyża, ale jest to odzwierciedlenie stanu duszy. Duszy, która nie chce krzyża, bo go nie poznała, nie odkryła, że tylko przez krzyż przychodzi prawdziwe życie. Chrystus zapyta mnie, jak wygląda moja chusta... On nie chce jej ładnie poskładanej, ale takiej z odbitym wizerunkiem miłości.
Jak Weronika nie bójmy się obecności krzyża w naszym życiu i dawania siebie potrzebującym. Starajmy się pomagać innym w ich drodze, w ich niedostatkach. Tylko w ten sposób w naszych sercach jak na chuście Weroniki pojawi się prawdziwe oblicze Chrystusa. Ukrzyżowanego i zmartwychwstałego.